poniedziałek, 22 listopada 2010


Poniedziałek 22.11.2010.

No i mamy dzięki Bogu poniedziałek. Musze się przyznać do nieco wstydliwej rzeczy, a mianowicie urodziłem się właśnie tego dnia po niedzieli. Cóż z tego, że kiedyś dzień ten był poświęcony Lunie, Księżycowi. Łaciński Dies Lunae, angielski Monday, dzień księżyca. Dawniej miało to jakiś czar, urok, magię. Dzisiaj niestety po dawnej antycznej mgiełce nic nie pozostało. Któż bowiem lubi poniedziałek. Tat, tak. Gwóźdź do trumny dobił sam Tadeusz Chmielewski swoim komediowym arcydziełem Nie lubię poniedziałku. Nie ma się co dziwić, że niewielu z nas poniedziałek kojarzy się z dniem magicznym, zmysłowym czy przyjemnym. Od jakiegoś czasu próbuję się przebić ze swoim projektem poniedziałkowym. Otóż wymyśliłem sobie, że skoro urodziłem się tego dnia, to powinien być on szczególnie dla mnie szczęśliwy i sprzyjający. Czy taki jest? Nie zawsze oczywiście, ale chyba coś się zmieniło kiedy zacząłem inaczej do niego podchodzić. Mam swoje poniedziałkowe nadzieje i przyjemności. Ot, choćby kawa popołudniowa. Ciastko. Oczekiwanie, że tego nowego tygodnia, rozpoczynającego się właśnie w poniedziałek zdarzy się coś pięknego i niezwykłego. Tego, żaden inny dzień nie posiada. No może urodziny, ale one też muszą nawiązywać do poniedziałku. Do początku. No i jak się niedawno dowiedziałem poniedziałek w tradycji chrześcijańskiej poświęcony był szczególnie Aniołom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz