czwartek, 30 grudnia 2010


Na koniec roku


i trudno uwierzyć że to znowu koniec

powieki grudnia domkną się same

w mgielnym deszczu włosy nam srebrnieją

niecierpliwych żali bursztynny różaniec

ledwo rumianych nadziei koronka

może sam anioł na wstążce błękitnej

spłynie lekko nad wierzbowy strumień

pogładzi kanty skroni marmurowych

w kieliszki wszepcze złote kryształki wspomnień

jakby od niechcenia lekko mrużąc oczy

upuści na stół po kruszynce chałwy

rozpali węgle w kominku ceglanym

latarnie wywiesi przed drzwiami na ganku

i wciąż dzwonią dzwony na wieży

za żadne skarby objaśniać ich nie wolno






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz