
Na koniec roku
i trudno uwierzyć że to znowu koniec
powieki grudnia domkną się same
w mgielnym deszczu włosy nam srebrnieją
niecierpliwych żali bursztynny różaniec
ledwo rumianych nadziei koronka
może sam anioł na wstążce błękitnej
spłynie lekko nad wierzbowy strumień
pogładzi kanty skroni marmurowych
w kieliszki wszepcze złote kryształki wspomnień
jakby od niechcenia lekko mrużąc oczy
upuści na stół po kruszynce chałwy
rozpali węgle w kominku ceglanym
latarnie wywiesi przed drzwiami na ganku
i wciąż dzwonią dzwony na wieży
za żadne skarby objaśniać ich nie wolno
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz